Rozchwianie psychiczne. Jakby spojrzeć mniej pragmatycznie,
to w zasadzie dobrze też może czasem być… Poza tym stosuję taktykę „małych radości”,
polegającą w moim przypadku, na ponownym nauczeniu się optymizmu przy pomocy
pozytywnych reakcji na drobne "uśmiechy losu". Dzięki temu udaje mi się
wprowadzić siebie w pocieszny nastrój. Nie jestem jednak przekonana o dobrym
wpływie na otoczenie. Może wszyscy się przyzwyczaili że jestem „personifikacją szczęścia”
i zionie ode mnie czarną rozpaczą? A niezauważalnie pozytywniejsze postrzeganie
świata przez moją osobą zauważalnie choć niezrozumiale wpływa na wszystkich
ludzi?
Istnieje też inne wytłumaczenie na taką reakcje środowiska.
Mianowicie: moja paranoja ma się lepiej niż sądziłam... Wkrótce obok napadów
niemej histerii pojawią się zaostrzone stany lękowe. W następnym stadium czekają
mnie równie fascynujące atrakcje. Całość skończy się w Dniu Obrony Dyplomu
(DOD) śmiertelnym atakiem… na komisje… widowiskową ucieczką „w stronę słońca”…
czyli może jakaś Kamczatka, gdzie resztę życia spędzę wśród niedźwiedzi i
naukowców? Na Kamczatce, jak na odległy, wschodnio-rosyjski grajdoł
przystało, jest raczej kiepsko rozwinięty system sądowniczo-karny, a papierów o
ekstradycje zwyczajnie nie ma kto podpisać. Natomiast jedyne prawo tam panujące tj. prawo
jungli… czy jakieś tam tajgi – pozwoli mi dokonać żywota na wolności…
Nikt nie mówił że to ma być długi żywot.
***
Bo wiecie, święta tuż tuż, autobusy już przestały jeździć,
śnieg zdążył stopnieć, a ja - się przeziębić. Nie uwierzycie, ale KOCHAM ZIMĘ - to jedna z tych
„małych radości” które pozwalają mi nie panikować… przez chwilę.
***
Ja tu sobie pisze, a dług publiczny rośnie.
***
Mój wewnętrzny wzorowy uczeń właśnie dyskretnie przypomniał
że… WEŹ SIĘ DO ROBOTY WŁÓCZKA, BO K**** **** * ****************!!!