Ogólnie nie jest mi zbyt wesoło, a jak mam się śmiać to
chyba tylko histerycznie. Ten rok mnie zniszczy. Rozpije się, stoczę na dno,
osiwieje, wątroba mi wysiądzie, mózg uszami wypłynie. Będzie
cholernie ciężko. Jak nigdy. Naprawdę.
Tymczasem moje prawo jazdy może i nie wygląda już tak
abstrakcyjnie jak w tedy, kiedy miałam pierwsze jazdy. Nie znaczy to też że jest
niesamowicie realne (a już myśleliście że skończę biadolić). W zasadzie to przy czysto pragmatycznym spojrzeniu coś
takiego jak „włóczkowe prawo jazdy” po prostu nie ma szans istnieć w tym nie
najlepszym ze światów (jakby to spuentował kochany Mordimer) . Ale. Każdy człowiek ma w sobie coś z niepoprawnego
optymisty który z czystym szaleństwem dostrzega nikły płomyczek nadziei.
No i masz! Realizm uchylił drzwi. Zrobił się przeciąg. A
prawa fizyki zdmuchnęły płomyczek.
Uśmiecham się. Tak. Histerycznie.
Och, Odynie! Dlaczego lepiej pisze mi się kiedy mam wybitnie
podły humor?
A co do Odyna, to znowu się „skandynawizuje”. Słucham sobie kochanego Bathory’ego, Einherjera, Burzuma oraz Kampfara. W zasadzie jak co
roku, bo wiecie: zima nadchodzi. A ja lubię zimę. I lubię skandynawską muzykę kiedy jest zimno. Ale Włócz, jest DOSYĆ ciepło. I co z tego? Staram się spędzać dużo czasu przy otwartej lodówce. Co nie zmienia faktu że podejrzanie
wcześnie w tym roku zaczynam. Czy to znaczy, że mam dostęp do tajnych
informacji meteorologicznych? Nie. Zima pewnie nie przyjdzie wcześniej niż zwykle, i nie
będzie mroźniejsza… niż zwykle. Niestety. Dobra. Przejdźmy do rzeczy. Jako uczennica plastyka, na ostatnim roku muszę zrobić
dyplom - wspominałam już pewnie kiedyś o tym (na starej Włóczlandi). No dobra Włócz, ale gdzie tu
cholerny związek? A cholerny związek jest w tym, że na temat mojego dyplomu wzięłam
sobie opracowanie graficzne dyskografii którejś ze skandynawskich kapel o wybitnie
pro-nordycko-mitologicznej filozofii. Nie trzeba daleko szukać żeby znaleźć
takie zespoły. To znaczy, trzeba. Ale ja znam takich ekip całkiem sporo. Gorzej, bo ciężko się zdecydować. Po pierwsze, znakomita
większość potrafi jednocześnie śpiewać epickie pieśni o dzielnych wikingach,
jak i wywrzaskiwać krwawe teksty o czarnych mszach, paleniu kościołów, orgiach,
gwałceniu, niewinnych dziewicach, krwi, mordowaniu, rytualnym gwałceniu,
rytualnym mordowaniu… a najlepiej o krwawym, rytualnym gwałcie na niewinnej
dziewicy podczas orgii na czarnej mszy zakończonej zamordowaniem rzeczonej
dziewicy i spaleniem rzeczonego kościoła. Tak więc Bathory i Burzum odpadają, z
wielkim bólem. Naprawdę wielkim. Obecnie najbardziej skłaniam się ku
Einherjerowi, który (wbrew pozorom) jest w miarę bezpiecznym jeśli chodzi o teksty i ideologię.
A co z tego wyjdzie? Zobaczymy. Według moich pierwszych
koncepcji i wstępnych projektach projektów podejrzewam że mogę wpakować się na
robienie żmudnych skandynawskich plecionek (taki ornament). Ale Odyn
jest ze mną, prawda?
*****
Jak na pierwszą notkę, całkiem „przyjemnie” się ją pisało
wiedząc że opublikuje ją bez żadnego szemranie Onetowskich serwerów. Dziękuje Google!
A z Onetem na stos!